Od słowa do Słowa – trudne tematy w kontekście Biblii

Od słowa do Słowa – trudne tematy w kontekście Biblii

Od słowa do Słowa – trudne tematy w kontekście Biblii

Kościół to nie miejsce na perfekcyjną fasadę. Nie chcemy uciekać od trudnych pytań, ale konfrontować je z mądrością Biblii. Z pierwszym tematem naszej nowej fb-kowej serii, Od słowa do Słowa, zmierzyła się Bogna Kuczyńska. Zapraszamy do przeczytania artykułu „Strzeż się narcyza”!

Strzeż się narcyza

Błyskotliwi, fascynujący, czarujący, dowcipni, inteligentni, niezwykli, pewni siebie, z cechami przywódczymi, zajmujący wysokie stanowiska. Gwiazdy. Osoby, które się podziwia. Ich magnetyzująca osobowość przyciąga innych. Już samo dopuszczenie do kręgu znajomych staje się nagrodą.

Osoby narcystyczne to mistrzowie pierwszego wrażenia. To osoby, które chcą być podziwiane z powodu swojej wyjątkowości i domagają się z tego tytułu wielu przywilejów.

Przy bliższym poznaniu okazują się wyrachowani, aroganccy, nieuczciwi, podporządkowujący sobie innych, manipulujący i  wykorzystujący tych, którzy ich podziwiają. Stosujący kłamstwo i racjonalizację, by uzasadnić swój brak empatii, pokazać się w jak najlepszym świetle, a także uzasadnić swoją bezwzględność i postawę wyższości. Inni są mu potrzebni, by go  podziwiać i realizować jego cele.

Narcyz uważa, że przysługują mu szczególne prawa. Jeśli inni tego nie zauważają, wpada gniew, a nawet w furię. Wtedy staje się niebezpieczny i mściwy.

Wszyscy posiadamy w pewnym stopniu cechy narcystyczne, szczególnie osoby, które zajmują eksponowane stanowiska, gdzie bycie poddawanym ocenie jest stałym elementem ich pracy.  Jednak nie wszyscy przedstawiciele zawodów, które cieszą się wysokim uznaniem społecznym czy pracują w showbiznesie, sporcie czy polityce przejawiają zaburzenia narcystyczne.

Pewność siebie, zdecydowanie, poczucie kompetencji, przekonanie o własnej wyjątkowości, to cechy które we współczesnym, zachodnim świecie są uznawane za zalety. Patologia zaczyna się wtedy, gdy te cechy przekształcają się w poczucie własnej wielkości, całkowite lekceważenie innych osób, ich talentów, zdolności, uczuć oraz arogancję.

Często postawę taką wspiera  społeczeństwo, w którym funkcjonujemy, gdzie kładzie się nacisk na indywidualizm i zaspokojenie potrzeb własnego „ja” kosztem innych czy wspólnoty.

Zdrowy narcyzm, czy zdrowe poczucie własnej wartości, to postawa, w której oprócz doceniania siebie, wykazujemy też troskę o innych, empatię, szanujemy cudze poglądy, uczucia i potrafimy uznać, że w przypadku problemów też odgrywamy w nich swoją rolę, nie tylko inni są wszystkiemu winni.

Przez wiele lat wydawało się, że są zawody i przestrzenie, gdzie nie ma miejsca, by osoby o mocno nasilonych cechach narcystycznych mogły funkcjonować. Przecież organizacje charytatywne, humanitarne, religijne, kościoły, z definicji zakładają poświęcenie dla innych, szacunek i postawę nastawioną na  służbę. Okazało się jednak, że dla pewnych osób, to właśnie tutaj jest przestrzeń, by zaspakajać swoje potrzeby wielkościowe. Duchowny, terapeuta, działacz społeczny może w takim samym stopniu posiadać cechy narcystyczne jak przedstawiciele innych zawodów. Pierwszy zwrócił na to uwagę J. E. Gebauer, niemiecki badacz i nazwał ten rodzaj narcyzmu „narcyzmem wspólnotowym”.

Są to osoby, które czerpią poczucie własnej wartości i wyjątkowości  z bycia osobą prospołeczną. Potrzeby wielkościowe są te same, ale środkiem by je osiągnąć jest robienie rzeczy dla innych ludzi.

Taka osoba zadba, by w sytuacji pomagania, zbierania funduszy czy działania na rzecz innych, było to zawsze dobrze udokumentowane. Fotki na tle głodujących dzieci, selfie na tle działań wojennych, wywiady i informacje o niezwykłym zaangażowaniu. Wszystko jest po to, by uzyskać słowa podziwu, uznania i wielu lajków w mediach społecznościowych.

I choć wszyscy lubimy, gdy ktoś inny dostrzeże nasze zaangażowanie i nam podziękuje, to dla zdrowej osoby, nigdy nie stanowi to głównej motywacji do działania. Brak uznania nie powoduje złości, frustracji i porzucenia działań, o których z takim przejęciem mówiliśmy. Niedoceniona osoba narcystyczna wyładuje swoją złość na wolontariuszach i współpracownikach, wtedy gdy światła zgasną, a jej próżność nie zostanie wystarczająco „nakarmiona”.

Także kościoły stają się miejscem, gdzie osoba o zaburzeniach narcystycznych może świetnie funkcjonować. A współczesna kościelna kultura w szczególny sposób promuje i nagradza takie osoby. Bo choć deklaratywnie uznajemy pokorę i postawę sługi jako pożądane, to fascynują nas pewni siebie zwycięzcy. To oni przyciągają tłumy, bo wydaje się, że są wybrańcami Boga.

Kim jest kościelny narcyz? W zależności od kontekstu, będzie to osoba przekonana o swoim niezwykłym powołaniu, szczególnym namaszczeniu, z niezwykłą wizją „zbawienia” świata. Będzie pociągająca, bo robi niezwykłe, ważne rzeczy. Może to być osoba uważająca się za bardziej moralną niż inni, czy bardziej religijną. Prawdziwie wierzącą.

To osoba niezwykle dbająca o swój wizerunek, deklarująca życie według chrześcijańskich wartości, prezentująca się jako  osoba ciepła, godna zaufania, pomocna, oddana, pokorna. Jednak w rzeczywistości są to sztuczne deklaracje, bo osoba narcystyczna nie jest zdolna by dawać wsparcie czy współczucie, choć może nauczyć się tego, co powinna powiedzieć i jak się zachować, gdy inni patrzą. Za deklaracjami nie idą czyny. Hipokryzja, to słowo najlepiej opisuje rozbieżność miedzy wizerunkiem a rzeczywistością.

Charyzmatyczna, magnetyzująca osobowość zachęca do bliskiego kontaktu, ale bardzo szybko taka osoba domaga się przywilejów płynących z jej wyjątkowości. Nie musi przestrzegać zasad obowiązujących w danej społeczności, chętnie kontroluje innych, ale nie pozwala na jakiekolwiek uwagi pod swoim adresem. Będzie sięgać po psychologiczną przemoc, zasłaniając się argumentami duchowymi, by wymusić na innych oddanie i posłuszeństwo. Będzie kłamać, by osiągnąć swoje cele i nie stracić swojego wizerunku. Może tworzyć swoje własne zasady dotyczące tego, co jest dobre, a co złe.

Ofiarami stają się ci, którzy są najbliżej i widzą prawdziwe oblicze narcyza. Współmałżonek, dzieci, najbliżsi współpracownicy. Wobec nich są wymagający, zawsze niezadowoleni, agresywni. Odreagowujący swoje frustracje czy porażki. Zrzucający winę za niepowodzenia. Oczekujący specjalnego traktowania.Potrafiący tylko brać. Używający innych, by osiągać swoje cele.

Ofiarom nikt nie wierzy, bo przecież ci, którzy są dalej, widzą idealny wizerunek. A nawet kiedy ten wizerunek zaczyna pękać, to potrzeba by jednak pozostawić kogoś na piedestale, jest tak silna, że zaczynamy odrzucać negatywne informacje i usprawiedliwiamy zło. Tak rodzą się kulty.

 

Jezus ostrzegał przed wilkami w owczej skórze, nie ważne jak człowiek się prezentuje, ważne kim jest. Narcyzi to mistrzowie pierwszego wrażenia, przy bliższym poznaniu pokazują swoje prawdziwe oblicze. Jeśli nie ma spójności między tym, jak ktoś prezentuje się publicznie, a tym jaki jest, gdy gasną światła i pozostajecie sami, powinno to ciebie zaalarmować. Zdrowi ludzie tak samo traktują tłumy, jak pojedynczego człowieka.

 

„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami.Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce.  Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców (…) A więc: poznacie ich po ich owocach.”

Ew. Mateusza 7, 15-20

 

Bogna Kuczyńska
Nurtuje cię trudne pytanie i chcesz wiedzieć, jak do tematu podchodzimy w kościele? Napisz do nas na fb.com/kzsienna. Odpowiemy.