STAŃ W WYŁOMIE. Bogna Kuczyńska
„Szukałem wśród nich człowieka, który by postawił zaporę i stanął przede mną w wyłomie, wstawiając się za tą ziemią” Ks. Ez. 22,30
W księdze Ezechiela, proroka starotestamentowego, czytamy, że kiedy Bóg widział, że Jerozolimie grozi zagłada za wszelkie zło, którego dopuszczają się jej mieszkańcy – władcy, kapłani, książęta, prorocy i prości ludzie, szukał człowieka, który postanowiłby wstawić się za swoim miastem i swoją ziemią. Bóg nie chciał zniszczyć Jerozolimy, był gotowy zatrzymać, czy odwrócić, konsekwencje związane z wyborami swojego ludu, jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto poświęci swój czas, siły i uwagę, by dostrzec zło i zawalczyć o sprawy innych ludzi. Cała sytuacja wydaje się dziwna – przecież to Bóg jest tym, który wymierza sprawiedliwość. To On decyduje o każdej sprawie na niebie i na ziemi. Dlaczego więc uzależnia swoje działanie od działania człowieka?
Taka sytuacja miała miejsce już wcześniej – Abraham, który targował się z Bogiem, by ocalić miasta – Sodomę i Gomorę, czy Mojżesz, który jak czytamy w Psalmie 106, błagał Boga o swój lud – „stanął przed Nim w wyłomie, by ułagodzić Jego gniew, powstrzymać wolę zniszczenia”. To ludzie, którzy nie skupili się na tym, że jest im dobrze i ich sprawy są poukładane, ale chcieli ocalić innych. Co ciekawe, wcale nie byli lepsi od innych, nie byli bezgrzeszni, często rozczarowywali Boga. Byli to jednak ludzie wiary, którzy odpowiedzieli na wezwanie, dostrzegli potrzebę i byli gotowi się modlić.
Jesteśmy współpracownikami Boga. Apostoł Paweł pisze o tym w jednym ze swoich listów (I Kor. 3,9) – mamy do Niego przynosić nasze prośby, błagania, potrzeby i pragnienia. Czytamy, że kto nie prosi, ten nie otrzymuje. Ale czy zawsze otrzymujemy to, o co prosimy? Czy pomimo wiary zainspirowanej porywającymi kazaniami, jesteśmy świadkami cudów i nadprzyrodzonej interwencji Boga w rzeczywistość? Wydaje się, że poza nielicznymi przebłyskami cudownej Bożej aktywności w historii ludzkości i oczywiście, czasem fizycznej obecności Jezusa na ziemi, Bóg wybiera inną drogę.
Po pierwsze Bóg chce pozostawać z nami, ze swoim stworzeniem w relacji, osobistym związku, chce okazywać nam miłość i być przez nas kochanym. Chce byśmy w wolności pragnęli spotkania z NIm. Modlitwa jest naszą współpracą z Bogiem, sprawia, że Duch Święty może wykorzystać nas, by Jego wola się wypełniła. To Duch Święty poddaje nam pomysły, w jaki sposób czynić dobro w świecie, w łagodny sposób zwraca naszą uwagę, gdy w niewłaściwy sposób kogoś traktujemy, kieruje nasza uwagę na ludzi w potrzebie, przekonuje o tym, że powinienem coś zrobić, komuś pomóc. To On sprawia, że działa w nas łaska, zmieniamy się z ludzi egoistycznie nastawionych na samych siebie, w Bożych współpracowników. Bóg działa poprzez człowieka, choć Jego działanie, często może być interpretowane jako „zbieg okoliczności”. To co dla ludzi wiary jest Bożą interwencją, dla niewierzących jest przypadkiem.
William Temple, anglikański biskup, który żył na początku XX wieku, trafnie spostrzegł „Kiedy się modlę, zdarzają się zbiegi okoliczności. Kiedy się nie modlę, nie zdarzają się”
Po drugie, Jezus Chrystus odchodząc do nieba pozostawia za sobą kościół. I znów, choć niedoskonały, zapewne wielokrotnie rozczarowujący swojego Pana, to kościół ma stać się odpowiedzią dla ludzi chodzących w ciemności, w niewoli grzechów, cierpiących. Jeśli pytamy co robi dzisiaj Chrystus dla świata, tak naprawdę pytamy o to co dla świata robi kościół. A działanie kościoła jest skuteczne wtedy, kiedy w modlitwie pytamy Boga, jaki On ma plan i jak chce nas użyć w miejscu, w którym nas postawił, z zasobami i talentami, którymi nas obdarzył. Walka ze złem w tym świecie zaczyna się od modlitwy, od ludzi, którzy są gotowi stać się współpracownikami Boga.
Modlitwa, która z modlitwy o to, by Bóg przyjął mój punkt widzenia, zmienia się w modlitwę, która prosi „Panie, pokaż mi swoją wolę”, sprawia, że stajemy się ludźmi, którymi powinniśmy być. To wtedy Boże Królestwo zaczyna być obecne w tym świecie. Nie próbujemy sterować Bogiem, ale stajemy się użytecznymi narzędziami w Jego ręku. Modlitwa zmienia człowieka, który się modli.
Modlitwa musi poprzedzać wszelkie działanie, żebyśmy nie popadli w pracoholizm i po prostu byli z Nim. A to sprawia, że nie jesteśmy bezużyteczni w Jego Królestwie.
Bóg szuka ludzi, którzy staną w wyłomie i będą wstawiać się za innymi, za kościołem, za krajem, za światem. Czy odpowiesz na Jego wezwanie?
Błogosławieństwo Franciszkańskie
(Za: P. Yancey w „Modlitwa. Czy to działa?”)
Niech Bóg ci błogosławi niezadowoleniem
z łatwych odpowiedzi, półprawd i płytkich relacji,
abyś mógł żyć z głębi swego serca.
Niech Bóg ci błogosławi gniewem
na niesprawiedliwość, ucisk i wyzysk człowieka,
abyś mógł pracować dla sprawiedliwości, wolności i pokoju.
Niech Bóg ci błogosławi łzami,
byś je wylewał nad znoszącymi ból, odrzucenie, głód i wojnę,
abyś wyciągnął swą dłoń, pocieszył ich
i zmienił ten ból w radość.
I niech Bóg ci błogosławi odrobiną głupoty,
abyś uwierzył, że możesz zmienić świat,
i robił to, co inni uważają za niemożliwe,
niosąc sprawiedliwość i dobro wszystkim dzieciom i ubogim.
Artykuł opublikowany w Zborowniku Luty 2020.
Autor artykułu: Bogna Kuczyńska